czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 13 ❤

Rano obudziła mnie Aless.
-Wstawaj na śniadanie! - krzyknęła mi nad uchem. Udzielił mi się jej entuzjazm. Ubrałam się, ogarnęłam trochę, na wszelki wypadek założyłam strój kąpielowy. Zapuchnięte od płaczu oczy, które zobaczyłam w lustrze, przypomniały mi o tym co wczoraj zaszło. Nie chciałam schodzić na to całe śniadanie, bo nie chciałam widzieć się z Marc'iem. Powiedziałam o tym Aless.
-No coś ty! Nie możesz być takim tchórzem - odparła pełna wiary w moje siły. Dzięki temu nabrałam pewności i poszłyśmy. Wszyscy siedzieli na tarasie przy stole. Wzięłyśmy sobie po naleśniku i dosiadłyśmy się. Aless chyba mnie przeceniła. Akurat było wolne obok Gerarda i obok Marca, a moja sis siadła oczywiście koło naszego brata, nie pozostawiając mi wyjścia. Usiadłam ale czułam się bardzo niezręcznie. Nie mogłam skupić się na rozmowie. Wychwyciłam tylko kawałek sprzeczki o to, gdzie dzisiaj idziemy. Kończyłam już swojego naleśnika, kiedy nagle zauważyłam na talerzu Marca napis z sosu czekoladowego - "Przepraszam...". Łzy napłynęły mi do oczu. Tak bardzo bym chciała mu wybaczyć, a jednocześnie czułam, że jest kimś obcym. Wstałam i wróciłam do pokoju. Zaraz za mną przyszła Aless z Shak.
-Tylko nic mi o nim nie mówcie! - rozkazałam.
-Jeśli nie chcesz to nie musimy... -odpowiedziała Aless.
-Tylko pamiętaj, że jesteśmy na wakacjach i nie możesz wciąż siedzieć w pokoju - dodała Shakira. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Postanowiłam, że nie będę się niczym przejmowała. Spakowałyśmy się na plażę i od razu wszyscy wyszliśmy. Po kilku minutach zorientowałam się, że nie wzięłam telefonu.
-Ej! Muszę się na chwilę wrócić, dogonię was! - powiedziałam i pobiegłam z powrotem do domku. Trochę mi się zeszło z szukaniem, a później jeszcze poprawiłam sobie włosy. Oni już na pewno doszli, więc i tak bym ich nie dogoniła. Wyszłam spokojnie, zamknęłam domek i kiedy się odwróciłam zobaczyłam Marca.
-Czemu tu stoisz? Też czegoś zapomniałeś? - zapytałam z udawaną obojętnością.
-Nie traktuj mnie tak - odpowiedział. Widocznie dobrze grałam obojętną.
-Jak? Tak jak ty mnie wczoraj w barze? - grałam dalej.
-Nawet nie dałaś sobie wytłumaczyć... - powiedział.
-Co ty mi możesz wytłumaczyć? Nie chcę twoich wymówek - odparłam ruszając w stronę plaży. Marc poszedł za mną.
-To ona mnie pocałowała, a ja się odsunąłem kiedy tylko miałem możliwość - mówił lekko podniesionym głosem. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie osądziłam go zbyt pochopnie. Nie mogłam jednak teraz rzucić się mu w ramiona. Szłam dalej bez słowa wyprzedzając go.
-Proszę, nie skreślaj mnie - dodał cicho. Wtedy poczułam jaki dla mnie jest ważny ale bałam się to przyznać. Postanowiłam, że poczekam.
-Nigdy cię nie skreśliłam - odpowiedziałam odwracając się do niego. Po chwili szliśmy obok siebie w milczeniu. Nie było jeszcze dobrze między nami ale miałam nadzieję, że wszystko się ułoży. Potrzebowałam tylko czasu...
*Aless
Kiedy An się odłączyła, Ney powiedział Marcowi, żeby za nią poszedł. Poparłam ten pomysł, bo mogli sobie to po drodze sam na sam wyjaśnić. Szłam sobie z Neymarem za rękę i dziękowałam Bogu, że między nami wszystko jest w porządku.
-Nad czym tak myślisz? - zapytał Ney.
-Nad tym, że cię kocham - odpowiedziałam, a on zatrzymał się i mnie pocałował.
-A ja ciebie - dodał. Kiedy dotarliśmy na plażę, posmarowałyśmy się z Shakirą przyspieszaczami opalania i położyłyśmy plackiem na kocu.
-My pójdziemy na chwilę do wody! - krzyknął Gerard oddalając się, nie czekając nawet na naszą odpowiedź. My gadałyśmy sobie trochę o modzie, o chłopakach, o An i Marcu i o wszystkim po kolei. Nagle poczułam na sobie chłód. Neymar położył się na mnie a był cały mokry.
-Złaź! Zimno mi! - krzyczałam, a on tylko się śmiał. Wstał kiedy zobaczył, że przyszła An z Marc'iem. Wyglądało na to, że chyba się nie pogodzili ale przynajmniej ze sobą trochę rozmawiali. Postanowiliśmy pójść jeszcze razem do wody. Gerard i Shak zostali pilnować rzeczy, a my poszliśmy. Ney wciąż się wygłupiał i mnie lekko podtapiał. Śmiałam się razem z nim i też go topiłam dla zabawy. An i Marc wyszli, więc i my też. Poleżeliśmy jeszcze, bo An jak zwykle chciała się opalić. Kiedy stwierdziła, że wystarczająco się dopiekła, zaczęliśmy się zwijać. Szliśmy spokojnie, wiał lekki wiatr. Wstąpiliśmy do sklepu po coś do jedzenia i byliśmy za chwilę w domu. Zjedliśmy jakąś szybką kolację i później zagraliśmy trochę w karty.
*An
Kiedy skończyliśmy grać w karty, Marc złapał mnie za rękę i wyszliśmy na dwór, poszliśmy w stronę plaży.
-Marc. Czy to wszystko nie było za szybko? Może dlatego teraz była ta cała sytuacja - zaczęłam.
-Może masz rację. Ale ja wiem co czuję do ciebie i poczułem to od razu jak cię poznałem - powiedział.
-Wiesz, że ja czuję to samo ale boję się, że nam się nie uda - odpowiedziałam z obawą w głosie.
Szliśmy już samym brzegiem boso. Marc nie puszczał mojej ręki. Nagle zatrzymał się i złapał moją twarz w swoje dłonie.
-Zrobię wszystko żeby się udało - powiedział i pocałował mnie dokładnie jak wtedy pierwszy raz. I całe obawy zniknęły.
-Damy sobie dadę - powiedziałam pełna nadziei. Zawróciliśmy do domu, cicho weszliśmy do środka i nie chcąc budzić innych, zasnęliśmy na kanapie w salonie.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 12❤

Zatrzymaliśmy się w barze z karaoke. Wzięliśmy coś do picia i usiedliśmy w kącie przy stoliku. Patrzyłam jak ktoś na scenie zmaga się z jakąś dziwną piosenką. Marc zauważył to i chyba pomyślał sobie, że ja też bym chciała.
-Idź coś zaśpiewaj! - zakrzyknął entuzjastycznie.
-Nie! Boję się! - odkrzyknęłam.
-Idź, pośmiejemy się - powiedział rozbawiony Gerard i zaczęli mnie wypychać. Złapałam Aless za rękę i wpadłyśmy na scenę. Nie było już odwrotu. Na nasze nieszczęście piosenka była losowa. Trafiło nam się jakieś "el Tiburon" i normalnie się załamałam. To była tak idiotyczna nuta, że aż płakałyśmy ze śmiechu śpiewając to. Nagle dołączyła do nas Shakira i rozległy się głośne brawa. Śpiewałyśmy razem jeszcze chyba ze cztery kawałki i zeszłyśmy. Gdy podeszłyśmy do stolika, siedziały tam jakieś cztery dziewczyny. Dwie brunetki i dwie blondynki. Ta ładniejsza blond strasznie kleiła się do Marca. Szkoda tylko, że on też się do niej kleił. Nawet nie zauważył jak wróciłyśmy. Byłam taka wściekła, że nie wiedziałam co mam robić. Kiedy ta dziewczyna mnie zobaczyła to uśmiechnęła się podstępnie i bezczelnie go pocałowała. Specjalnie, na moich oczach. On nawet nie drgnął. Złapałam torebkę i wybiegłam z baru. Poszłam zapłakana na plażę.
*Aless
Ta dziewucha to jakaś porażka! Szkoda, że Andrea wybiegła i nie widziała, że Marc od razu się od tej blondyny odsunął. Może na początku to rzeczywiście wyglądało jednoznacznie. Chciałam biec za sis ale musiałam wyjaśnić tą sytuację.
-Chłopaki, może byście mnie i Shak przedstawili - powiedziałam i rzuciłam na siedzącego pomiędzy dwiema brunetkami Neymara najbardziej piorunujący wzrok na jaki było mnie stać.
-Dziewczyny chciały tylko autografy - tłumaczył się Gerard, a Ney kiwał głową.
-O jak miło! Ale teraz niestety musimy już iść - powiedziała oschle Shakira. Chłopaki zaczęli już wstawać i wyszliśmy, zostawiając nasze nowe "znajome".
-A gdzie jest An? - powiedział zdezorientowany Marc.
-Tak byłeś zajęty swoją blondyną, że nie zauważyłeś jak wybiegła? - zapytałam z wyrzutem.
-Pobiegła? Gdzie? - sypał pytaniami.
-Niewiem, szukaj jej teraz! - odparłam wkurzona. I poszedł. Ja z Neymarem, Gerardem i Shak wróciłam do domku. Postanowiliśmy zrobić pyszną kolację.
*An
Szłam brzegiem plaży przed siebie. Straciłam rachubę czasu. Jak Marc mógł mi to zrobić? Dopiero myślałam, że to ten jedyny na całe życie. On sam tak twierdził, a teraz byle laska do niego podeszła a on nie może się od niej opędzić. Już trochę ochłonęłam, kiedy nagle usłyszałam za sobą, że ktoś mnie woła. Oczywiście Marc. Proszę, jak się szybko zorientował, że chyba coś jest nie tak!
-Zaczekaj! Pogadaj ze mną! - krzyczał. Szłam coraz szybciej ale w końcu się zatrzymałam i odwróciłam do niego.
-Jak ty to chcesz wyjaśniać? Ja nie chcę z tobą rozmawiać, jesteś kłamcą i nie wierzę już w to co mówisz! - krzyknęłam przez łzy. Minęłam go i pobiegłam z powrotem do domu. Kiedy weszłam poprawił mi się humor, bo poczułam zapach kolacji. Mimo to chyba było widać, że płakałam. Usiadłam na stołku w kuchni bez słowa. Nikt też o nic mnie nie pytał. Neymar podał mi z pełnym współczucia uśmiechem talerz i usiadł obok Aless obejmując ją. Jedliśmy w piątkę, gdy do domu wszedł Marc. Cały czas na mnie patrzył błagalnym wzrokiem, aż bolało mnie serce. Udawałam, że go nie widzę. Jak on mógł tak kłamać? Wziął sobie jedzenie i usiadł obok Gerarda i Shakiry. Panowała przez chwilę niezręczna cisza ale Aless zaczęła coś opowiadać z naszego dzieciństwa. Normalnie śmiałabym się ale zdobyłam się tylko na lekki uśmiech. Po jedzeniu nie miałam siły już na nic i poszłam po cichu na górę.
-Zatrzymasz ich tu chwilę? Chcę być sama -szepnęłam przedtem do Aless. Kiwnęła głową. Szybko się umyłam i przebrałam i od razu zasnęłam, żeby nie myśleć o Marcu...

czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 11 ❤

-Możesz nam w końcu powiedzieć gdzie jedziemy? - zapytała podirytowana Shakira.
-Dowiecie się jak będziemy na miejscu - odpowiedział krótko Gerard. Myślałam, że tam wybuchnę. Byłam już taka ciekawa jak będzie w tym ich "tajemniczym miejscu". Chciałam już tam dojechać, bo w aucie było strasznie gorąco, a Marc zaczynał mnie irytować swoim dziecinnym zachowaniem.
-Przestań mnie łaskotać! - krzyknęłam nie wytrzymując.
-Spokojnie, już przestaję - odpowiedział z opanowaniem. Nie chciałam być dla niego taka oschła ale naprawdę już nie dawałam rady w tym samochodzie. Aless miała podobnie. Cały czas piła wodę, żeby się trochę ochłodzić. Nie miałam siły, więc usnęłam. Obudziłam się dopiero na miejscu, a właściwie to Marc mnie obudził.
-Wstajemy królewno, już jesteśmy! - powiedział sarkastycznie. Nie mógł mi chyba podarować tego, że na niego nakrzyczałam. Rozejrzałam się dookoła. Nasz samochód stał przy jednym ze sporych, drewnianych domków na wzniesieniu, z którego widać było morze. Jak powiedział Gerard, to jego ulubiony kurort, do którego jeździł kiedyś z rodzicami.
-Pomyśleliśmy, że możemy sobie zrobić tydzień czy dwa wolnego - powiedział Neymar. Ucieszyłyśmy się bardzo z tego pomysłu. Złapałyśmy nasze podręczne torby i pobiegłyśmy do domku. Miał trzy piętra. Pierwsze z wielką kuchnią i salonem, z którego było wyjście do tarasu z ogródkiem i grillem. Drugie składało się z łazienki i sypialni, którą zajęli Gerard i Shakira. Trzecie piętro też miało łazienkę i trzy pokoje. Jeden duży z czterema łóżkami, z niego było też wyjście na mały taras. Ja, Aless, Ney i Marc wzięliśmy ten pokój, bo dwa pozostałe były tak małe, że mieściło się w nich tylko łóżko i stolik. Zrobiliśmy z nich taki magazyn na walizki, żeby było więcej miejsca. Zostałam z Marc'iem w naszym pokoju, żeby rozpakować część toreb, kiedy reszta grupy poszła do samochodu po pozostałe rzeczy.
-Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam - powiedziałam łagodnie do Marca kiedy siedzieliśmy na łóżku i rozpakowywaliśmy jego torbę.
-Nic się nie stało, kochanie, to ja przepraszam -odparł przytulając mnie. -Może teraz spędzimy ze sobą więcej czasu, a jak będziemy sami to... - urwał w połowie zdania przysuwając się bliżej. Chciał mnie pocałować ale się odsunęłam.
-To... Co? - zapytałam ostrożnie.
-No wiesz... Kocham cię i chcę ci to udowodnić, rozumiesz - wyznał. Wiedziałam już o co mu chodziło.
-Marc, muszę ci coś powiedzieć... Nie zrozum mnie źle, ja też cię kocham ale nie chcę, żebyśmy to sobie udawadniali w taki sposób, przynajmniej nie teraz - powiedziałam czekając na reakcję.
-Znaczy, że ty nie chcesz ze mną? Coś ze mną nie tak? - zapytał zmartwiony.
-Nie, nie. Ty jesteś dla mnie "tym jedynym" i chcę być z tobą. To, że cię spotkałam to najlepsze co mogło mi się przytrafić ale nie mogę z tobą... Chcę poczekać z tym do ślubu... Jeśli tego nie rozumiesz i to dla ciebie za wiele to... Pozwolę ci odejść. Nie chciałabym cię skrzywdzić - powiedziałam mu z powagą. Ciężko mi to poszło ale postawiłam sprawę jasno. Patrzył na mnie, był trochę zszokowany.
-Jak mógłbym cię zostawić? Ciężko mi będzie wytrzymać ale poczekam, skoro i tak chcę być tylko z tobą do końca życia. Tylko mnie od siebie nie odpychaj - powiedział i od razu się rozpromienił. Nic nie odpowiedziałam. Pocałowałam go, przytuliłam i położyliśmy się obok siebie. Tak bardzo byłam szczęśliwa, że uszanował moją decyzję. Jednak ta spokojna chwila nie mogła trwać zbyt długo. Marc wrócił do etapu łaskotania mnie. To mój słaby punkt. Spadliśmy z łóżka. Tarzaliśmy się jak dzieci po podłodze, kiedy weszła Aless z Neyem i naszymi walizkami.
-Aha -powiedziała krótko moja siostra zażenowana moim zachowaniem. Neymar się śmiał.
-Może my też się potarzamy? - mówił śmiejąc się dalej. Aless próbowała udawać powagę ale jej nie wyszło. Wszyscy po chwili ze śmiechu leżeliśmy na ziemi. Rozpakowaliśmy się jakoś w końcu i postanowiliśmy wybrać się na plażę i obejrzeć okolicę. Przebraliśmy się w coś lżejszego bo na dworze było dosyć gorąco, poszliśmy na dół do Gerarda i Shakiry i wyszliśmy. Nad morzem zrobiłyśmy sobie kilka zdjęć na instagrama, a raczej po większej namowie Aless, Ney nam je zrobił, bo nie mógł jej odmówić gdy go o coś prosiła. Wybraliśmy się dalej, do miasteczka. Kiedy szłam obok Marca, czułam się tak bezpiecznie. Czułam, że on nigdy mnie nie skrzywdzi i zawsze zrozumie.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 10 ❤

Shak i Gerard wrócili dośc późno.
-Hej! Jak było? - zapytałam.
-Super, trzeba nam było takiego wypadu - powiedziała wesoło Shak. -A jutro pójdziemy we trzy na siłkę okej? - zapytała.
-Ale tak same? - zdziwił się Gerard tak samo z resztą jak Neymar i Marc.
-Przecież nie będziecie za nami wszędzie chodzić. Nie bądź taki zazdrosny! - przekomarzała się z nim Shakira.
-Jasne, że pójdziemy - powiedziała Aless. Nasi chłopcy chyba nie byli bardzo szczęśliwi ale nic nie mówili. Za kilka minut zaczęli się już zbierać. Podziękowali za fajny wieczór i pojechali do domu. Umówiłyśmy się z Shak na jutro na 10-tą rano na śniadanie, po którym miałyśmy pojechać na siłownię. Pobiegłyśmy na górę i poszłyśmy spać.
*Następnego dnia rano:
Dziś wyjątkowo Aless wstała pierwsza. Obudziła mnie.
-Wstawaj! Mamy godzinę żeby się ubrać! - krzyczała, bo widziała, że jestem zaspana i mało do mnie dociera. Poszłyśmy do łazienki. W czasie kiedy jedna z nas brała szybki prysznic, druga układała włosy i ogólnie ogarniała się po spaniu. Musiałyśmy się spieszyć ale przyszło do wybierania ciuchów. Wzięłyśmy byle jakie staniki sportowe i spodenki nike. Do tego nasze nowe czarne adidasy i szare bluzy z kapturem. Wyrobiłyśmy się akurat na 10-tą. Zjadłyśmy z Shakirą śniadanie - sałatkę owocową i owsiankę.
-Dobra! Idziemy dziewczyny - powiedziała Shak. Gerard siedział na kanapie i patrzył na nas badawczym spojrzeniem ale pożegnał nas jakby nigdy nic. Siłownia była blisko, więc poszłyśmy na piechotę.
-Fajnie, że was mamy, teraz nie jestem jedyną kobietą w domu - powiedziała Shakira z uśmiechem. Szłyśmy dalej planując sobie jakiś "workout". Po 15-stu minutach byłyśmy już na siłce. Na początek poszłyśmy na bieżnię, żeby się rozgrzać. Później planowałyśmy kolejno: nogi, plecy, brzuch, pośladki. Dobrze nam się ćwiczyło, motywowałyśmy się wzajemnie. Kiedy ćwiczyłyśmy już na plecy, podeszli do nas dwaj mięśniacy. Byli trochę za bardzo napakowani i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu gdy ich zobaczyłam, jednak opanowałam się i udawałam, że to nie z nich.
-Cześć dziewczyny - powiedział pierwszy. Aless chciała być miła ale widziałam, że ona i Shak też są rozbawione sytuacją.
-Cześć -odpowiedziałyśmy.
-Fajnie ćwiczycie, lubimy takie dziewczyny, które robią coś zamiast się lenić w domu - powiedział drugi a ja odwróciłam się, bo tak mi się chciało śmiać.
-Miło nam to słyszeć - powiedziała Shak bez wyrazu, z wymuszonym uśmiechem i zapadła niezręczna cisza.
-Może dałybyście nam swoje numery co? - zaproponował drugi.
-Musimy się zastanowić - powiedziałam i wzięłam dziewczyny na bok.
-Ej, dajmy im wymyślone numery - śmiałam się. Zgodziły się i podeszłyśmy do nich. Podałyśmy numery, które wymyśliłyśmy. Powstrzymałyśmy się jakoś od śmiechu.
-Dzięki, może będziemy sobie razem ćwiczyli? - zaproponował pierwszy, a my nie wiedziałyśmy jak się wykrécić. Nagle, niewiadomo skąd, pojawili się przy nas Gerard, Ney i Marc.
-Te panie już mają z kim ćwiczyć - powiedział Neymar i złapał Aless z tyłu za talię. To samo zrobił Gerard i Marc z Shak i ze mną. Oczywiście miałam łaskotki i zaczęłam się śmiać tak głośno, że aż mój "bohater" zatkał mi usta, w zemście też go połaskotałam ( sam też się śmiał ale sprytnie to ukrywał ). Ta cała sytuacja była komiczna. Dwaj mięśniacy nie wiedzieli co robić, jak zobaczyli piłkarzy z Barcy, Gerard, Ney i Marc wyglądali jak "grupa marzeń". Stali jak wielcy wybawcy, Aless i Shak były zdziwione sytuacją, a ja śmiałam się jak głupia, sprawiając, że bohaterska postawa Marca się posypała.
-To my już chyba pójdziemy... - powiedzieli nasi nowi znajomi i rzeczywiście poszli.
-Co ty odstawiasz? - spytała Gerarda zdenerwowana Shakira.
-No przepraszam, martwiliśmy się o was, z resztą słusznie. Podałyście numery jakimś dziwnym typkom! - odpowiedział najpierw spokojnie, potem trochę ostrzej.
-Nic nie podałyśmy, wymyśliłyśmy te numery - powiedziała Aless w obronie Shak. Po chwili ciszy, wszyscy razem zaczęliśmy się śmiać. Dokończyłyśmy trening, chłopaki też trochę poćwiczyli. Poszliśmy w szóstkę na koktajl, a później wróciliśmy do domu. Zjedliśmy kolację i oglądaliśmy telewizję. Gdy siedzieliśmy w salonie, Gerard zrobił tajemniczą minę, a przynajmniej miała być tajemnicza bo trochę mu nie wyszła.
-Czemu robisz minę jak idiota? - śmiałam się.
-Oj, nie znasz się! Chciałem wam powiedzieć, że mamy dla was niespodziankę - powiedział.
-Jaką? - zapytałyśmy chórem.
-Niespodzianka to niespodzianka ale musicie się dzisiaj wieczorem spakować - odparł uśmiechnięty. O nic więcej nie pytałyśmy. Pobiegłyśmy się spakować już teraz licząc na szybsze poznanie tajemnicy. Marc i Ney poszli z nami do naszego pokoju i nam pomagali.
-Nie możecie nam powiedzieć o co chodzi? - zapytała Aless.
-Coś ty taka ciekawska? Nie możemy - odpowiedział Ney i zaczęli się przewalać na dywanie i śmiać. Pomyślałam, że może ja podejdę jakoś Marca.
-Kochanie? - powiedziałam przysuwając się do niego, robiąc "słodkie oczka".
-Nic ci nie powiem - odpowiedział uśmiechając się.
-Jak powiesz to ci dam buzi - szantażowałam go.
-Haha! Sam sobie wezmę - powiedział i pocałował mnie tak, że aż zapomniałam już co chciałam od niego wyciągnąć. Po jakiejś godzince wszyscy załadowaliśmy się do 7-osobówki. Bagaże chłopaków już tam były, więc planowali to wcześniej. Gerard prowadził, Shak siedziała obok, za nimi Ney, Aless i ja no a za mną z tyłu Marc. Nie byłam z tego specjalnie zadowolona, bo cały czas mnie szczypał i łaskotał. Nie mogłyśmy się doczekać z Aless i Shak co oni szykują. Wysyłałyśmy sobie tylko porozumiewawcze spojrzenia.

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 9 ❤

Po wczorajszej imprezie trochę bolała mnie głowa. Weszłam na instagrama. Były tam nasze wspólne zdjęcia z wczoraj i było też moje i Marca. Miało bardzo dużo polubień. Chyba ze 2 tysiące. Od razu wzrósł mi follow. Komentarzy nie chciało mi się czytać. Obudziłam Aless i zeszłyśmy zrobić sobie coś do jedzenia. Shakira i Gerard już tam byli.
-Cześć - powiedzieli do nas.
-Hej, jest coś do jedzenia? - zapytałam patrząc znacząco na Gerarda, żeby zrobił śniadanie. Chyba wyczuł o co chodzi.
-Co powiecie na naleśniki? - zaproponował. Wszystkie zgodnie się uśmiechnęłyśmy. Zasiedliśmy na stołkach w kuchni i zaczęliśmy jeść jego przysmak.
-Czyli wy i chłopaki to już tak oficjalnie? - przerwała ciszę Shak.
Dopiero po chwili zaczaiłam o co jej chodzi. Uśmiechnęłam się w porozumiewawczym geście i pokiwałam głową. Aless też. Pogadaliśmy sobie trochę o tym jak Shak i Gerard się poznali itp. Byli wspaniałą parą mimo różnicy 10-ciu lat. Gdy tak zaczęli wspominać początki swojego związku, wpadli na pomysł, że pójdą sobie wieczorem na randkę.
-A my? - zapytałam Aless.
-Co my? - odpowiedziała pytaniem Aless. Chyba nie rozumiała o co mi chodzi.
-No co dzisiaj będziemy robić? - zapytałam ponownie. Tym razem już do nie dotarło. Czasem nie możemy się dogadać nawet w prostych sprawach. Zanim sis zdążyła mi odpowiedzieć, usłyszałam dźwięk jej telefonu.
-To Ney, pyta czy się spotykamy około czternastej. Chce iść do jakiejś knajpki - powiedziała. Zaczęłam czuć, że mogę zostać sama tego wieczora.
-To co? Mam iść? Poradzisz sobie? - pytała Aless.
-No co się mnie pytasz, idź. Najwyżej zadzwonię do Marca -dodałam z uśmieszkiem.
-Okej, to pomożesz mi się wyszykować, bo to już mało czasu - powiedziała ciągnąc mnie za rękę na górę. Pomyślałam, że ja też się muszę w coś fajnego ubrać jak chcę się spotkać z Marc'iem. Postanowiłam jeszcze do niego zadzwonić. Od razu odebrał. Powiedział, że będzie u mnie za godzinę. Super. Aless miała jeszcze jakieś dwie, no ale cóż...  Wzięłyśmy szybki prysznic, włosy zostawiłyśmy rozpuszczone i poszłyśmy wybrać ciuchy. Ja zaproponowałam Aless jakąś sukienkę, skoro miała iść do tej knajpy. Zgodziła się ze mną i wybrała białą, zwiewną w krótkim rękawkiem i delikatnym haftem. Do tego założyła białe sandałki na małym podwyższeniu i była gotowa. Ja założyłam zamszowe, beżowe spodenki, do tego ciemno niebieską szyfonową bluzkę i brązowe gladiatorki. Wyrobiłyśmy się w 40 minut i zeszłyśmy na dół. Gerard i Shakira zaczynali się zbierać na swoją sentymentalną randkę.
-Wychodzimy! Będziemy późno, więc nie czekajcie - powiedział Gerard a Shakira cmoknęła nas obie w policzek i wyszła z nim. Siadłyśmy na kanapie i pooglądałyśmy telenowelę, która nas bardzo wciągnęła mimo tego, że nie mogłyśmy się połapać w relacjach między bohaterami. Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, bo wiedziałam, że to Marc. Nie myliłam się.
-Hej - powiedział roześmiany i pocałował mnie w czoło.
-Cześć, a coś ty taki wesoły? - zapytałam i chwytając go za rękę wprowadziłam do środka.
-Po prostu się cieszę, że cię widzę, że zadzwoniłaś - odpowiedział z uśmiechem patrząc mi w oczy. Lubiłam kiedy to robił. Miał zawsze taki rozmarzony wzrok.
-Dziękuję, że przyjechałeś - powiedziałam i mocno go przytuliłam. Poszliśmy do salonu, do Aless.
-Cześć, dobrze, że jesteś, to Andrea nie będzie siedziała sama - powiedziała.
-A czemu sama? Wychodzisz gdzieś? A Gerard i Shak? - zasypał Aless pytaniami.
-Oni poszli na randkę czy coś, a ja wychodzę za godzinkę z Neyem - odparła rozradowana.
-Czyli co? Zostajemy sami? - spojrzał na mnie Marc uśmiechając się.
-Na to wygląda - odparłam odwzajemniając uśmiech. W tym momencie cała nasza trójka zaczęła się śmiać. Godzina we wspólnym towarzystwie szybko nam zleciała. Znowu rozległ się dźwięk dzwonka. Aless poszła otworzyć. Po chwili weszła razem z Neyem do salonu. Przywitaliśmy się i pogadaliśmy chwilkę.
-Będziemy po 20-tej - oznajmiła mi sis zmierzając powoli w stronę drzwi. Przytuliłam ją, uśmiechnęłam się przyjaźnie do Neymara, żeby nie myślał, że mu nie ufam czy coś.
*Aless
Wyszłam z Neymarem z domu i wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy około 20 minut. Ney zatrzymał się na parkingu, wysiadł i otworzył mi drzwi. Złapaliśmy się za ręce i poszliśmy do knajpki.
-Na pewno ci się spodoba - powiedział z przekonaniem w głosie Neymar. Rzeczywiście. To nie była zwykła knajpa. Zamiast dachu, na linkach przywiązanych do drewnianej konstrukcji rósł winogron, dając przyjemny cień, jednocześnie wpuszczając lekkie prześwity słońca. Do drewnianych belek, stanowiących podporę dla całej budowy, przymocowane były liczne doniczki z ziołami, których zapach roznosił się po całej knajpce. Na stolikach stały zapierające dech w piersiach, kolorowe bukiety kwiatów.
-Ney... Tu jest tak pięknie! Dziękuję, że mnie zabrałeś do tego miejsca - powiedziałam zachwycona dając mu całusa.
-Takiej pięknej dziewczyny nie mogę zabrać do byle restauracji, gdy zobaczyłem tą, od razu pomyślałem o tobie - odparł. Usiedliśmy przy naszym stoliku, zamówiliśmy coś do jedzenia i świeżo wyciskany sok z pomarańczy.
-Czasem myślę, że to wszystko jest tak piękne, że aż niemożliwe. Najpierw dowiedziałam się, że mam brata piłkarza, mieszkam z nim w willi w Barcelonie, teraz jeszcze ty... A to wszystko w tak krótkim czasie - powiedziałam czekając na reakcję.
-Kiedy cię zobaczyłem wtedy pierwszy raz u Gerarda, od razu mi się spodobałaś, to nic dziwnego, każdemu byś się spodobała - powiedział z uśmiechem. -Później jak graliśmy w piłkę i zaczęliśmy razem rozmawiać to czułem jakbyśmy się już dawno znali, aż sam w to nie wierzyłem. Poczułem, że może jesteś tą... Jedyną i na imprezie, kiedy cię pocałowałem, wiedziałem, że to prawda - dodał.
-Nigdy nikt mi czegoś takiego nie powiedział. Tak się cieszę, że cię mam! - powiedziałam wtulając się w niego. Gadaliśmy jeszcze długo na różne tematy i było już po 18-tej kiedy wyszliśmy z knajpki. Przeszliśmy się jeszcze przez rynek, pełen kolorowych pamiątek dla turystów. Pomyślałam, że kupię kilka dla Angel, Arjena, Juliet i rodziców. Zostawiłam Neyowi torebkę i podeszłam do straganu. Sprzedawca dył bardzo uprzejmy i dał mi małą zniżkę. Gdy wróciłam do Neymara, był jakiś odmieniony, już się nie uśmiechał. W ręku trzymał mój telefon.
-Co ci się stało? - zapytałam zdziwiona.
-Michał dzwonił - odparł krótko.
-Jaki Michał? - zapytałam ponownie, bo żaden mi się nie przypominał. Ale nagle mnie oświeciło. Kiedy należałam do harcerstwa, poznałam tam tego właśnie Michała i mi się spodobał. Szybko mi jednak przeszło to zauroczenie ale on do mnie wydzwaniał, zapraszał na jakieś randki. Nigdy się jednak nie zgodziłam. Opowiedziałam to Neymarowi, on jednak nie bardzo mi uwierzył.
-To czemu jak odebrałem to mówi do ciebie "hej kochanie"? A mówiłaś, że przede mną żadnego nie było i nie ma - powiedział zdenerwowany.
-Bo tak jest, jak możesz mi nie wierzyć! Zadzwoń do niego i się przekonaj - powiedziałam. Tak zrobił. Po rozmowie ze złego, zmienił się w zdziwionego.
-Aless... Przepraszam... On powiedział, że żartował, że chciał być z tobą ale go odrzucałaś, a skoro masz chłopaka to da sobie spokój - powiedział Ney załamanym lekko głosem.
-Jak mogłeś mi nie wierzyć. Przecierz się kochamy, prawda? Jeśli nie będziemy sobie ufać, to nic z tego nie będzie. Daj mi torebkę, wrócę taksówką - powiedziałam i odeszłam ze łzami w oczach. On coś za mną krzyczał ale nie słuchałam. Złapałam taxi i szybko dojechałam do domu. Była 20-ta, więc byłam bardzo punktualnie.
*An
Aless wyszła z Neymarem. Razem usiedliśmy na kanapie i aby trochę rozkręcić atmosferę zaproponowam grę w fifę. Miałam taki zamiar, żeby nie dać mu strzelić gola i z nim wygrać ale wiedziałam, że bez drobnego podstępu się to nie uda. Kiedy jego zawodnik zbliżał się do bramki, zaczęłam go łaskotać. Na moje szczęście miał łaskotki i zaczął się wiercić i śmiać, a piłka wypadła jego zawodnikowi na aut.
-Co robisz? To nie jest wcale śmieszne! - powiedział ale mimo to cały czas się śmiał. Teraz przyszła kolej na moją akcję. Już prawie bym strzeliła ale Marc podniósł mnie i przełorzył przez ramię, jednocześnie uciekając ze mną od telewizora.
-I co? Myślałaś, że tylko ty jesteś taka sprytna? - powiedział rozbawiony.
-Puść mnie! Była taka ładna akcja - krzyczałam ale to nic nie dawało. W końcu się zmęczył i mnie postawił.
-To co? Jesteśmy już kwita? - zapytałam.
-Jeszcze nie... - powiedział i mnie pocałował. Świetnie mu to wychodziło.
-Teraz jesteśmy - dodał z uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam szybko na kanapę. Korzystając z okazji strzeliłam szybko gola. Do końca meczu zostało mało czasu i Marc nie zdążył odrobić strat, więc wygrałam.
-Brawo - powiedział i pocałował mnie w policzek. -To ja mam dla ciebie nagrodę - dodał. Wyłączył telewizor, wziął nasze telefony i klucze i wyszliśmy z domu.
-Gdzie idziemy? - zapytałam.
-Na plażę, na spacer - odpowiedział uśmiechnięty. Szliśmy trzymając się za ręce, szybko dotarliśmy do plaży i spacerowaliśmy brzegiem morza. Marc patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczami.
-Czemu tak patrzysz? - zapytałam.
-Bo lubię, bo jesteś dla mnie najładniejsza na świecie - powiedział z uśmiechem. Zarumieniłam się, a on zaczął się śmiać.
-Ale śmieszne! - powiedziałam sarkastycznie, śmiejąc się i lekko go popchnęłam. On jeszcze bardziej się śmiał.
-Marc... - powiedziałam cicho
-Słucham -odpowiedział patrząc na mnie.
-Dziękuję, że jesteś - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
-To ja dziękuję - szepnął i poszliśmy dalej. Spacerowaliśmy tak ze 2 godziny i postanowiliśmy wracać. Słońce pięknie odbijało się w morzu i wiał lekki, przyjemny wietrzyk, więc dobrze nam się szło. Byliśmy na 18-tą w domu i trochę zgłodnieliśmy. W lodówce nie było nic ciekawego. Skoczyliśmy szybko do sklepu po owoce i czekoladę, bo zachciało nam się czegoś słodkiego. Ja zajęłam się krojeniem, a Marc roztapianiem czekolady, krórą co raz mazał mnie po nosie. Ja robiłam to samo, mieliśmy przy tym niezłą zabawę, przez co trochę długo nam się zeszło robienie tego deseru. Zastała nas 20-ta i do domu wróciła Aless.
*Aless
Kiedy weszłam do domu, An i Marc byli w kuchni i coś gotowali. Cali się upaćkali w czekoladzie i śmiali się jak dzieci. Weszłam i usiadłam zobojętniała na taborecie. Gdy mnie zobaczyli, zaprzestali swojej zabawy.
-Co się stało? Gdzie Neymar? - zapytała An.
-Pokłóciliśmy się ale nie chcę teraz o tym gadać - odparłam. Sis chciała mnie przytulić ale była wymazana czekoladą na twarzy i rękach, więc zrezygnowała.
-Nie martw się! Siadaj na kanapę a my zaraz skończymy i zjemy razem - powiedziała i zaśmiała się patrząc na Marca. Zrobiłam jak kazała. Oglądałam jakieś wiadomości ale wcale się nie skupiłam na tym o czym były. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi i Bartra poszedł otworzyć. To był Neymar. Trzymał wielki bukiet czerwonych róż, które aż wysypywały mu się z rąk.
-Jest Aless? - zapytał.
-Siedzi na kanapie - odpowiedział Marc. Ney podszedł do mnie, a prawie wszystkie kwiaty wysypały mu się na dywan.
-Przepraszam, byłem taki zazdrosny... - powiedział smutno wręczając mi róże, które mu zostały. Nie mogłam się na niego długo gniewać. Przytuliłam go.
-Nigdy więcej nie myśl, że cię okłamałam, bo ja nigdy tego nie zrobię - szepnęłam mu na ucho.
-Jesteś moim skarbem - powiedział i pocałował mnie w usta. An zaczęła bić z Marc'iem brawo. Przynieśli swoje owoce w czekoladzie i zaczęliśmy razem jeść. Były bardzo dobre.
-To co? Gramy w fifę Marc? - zapytał wesoło Neymar.
-Jasne! - odpowiedział Marc równie rozradowany.
*An
Śmiesznie wyglądali, więc zrobiłyśmy im zdjęcie na instagrama. Nawet nie zauważyli. Włożyłyśmy kwiaty do kilku wazonów, bo było ich tak dużo. Siadłyśmy obok chłopaków i patrzyłyśmy jak grają. To był bardzo udany wieczór.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 8 ❤

Świetnie się razem bawiłyśmy, dziewczyny były bardzo miłe i od razu nas zaakceptowały. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę je spotkać, a co dopiero tańczyć na imprezie. Robiłyśmy trochę przerw w tańcu, żeby odpocząć.
-Chodźmy do chłopaków, napijemy się czegoś i zobaczymy co robią - zaproponowała Shakira. Wydawało mi się, że chciała się tylko upewnić, że Gerard nie robi głupot :). Podeszłyśmy do stolika i siadłyśmy. Pogadaliśmy chwilę, wypiliśmy jakieś małe drinki. Ostatnie czego chciałam to się tam upić, więc starałam się pić głównie sok. Reszta też chyba tak uważała. Ci z chłopaków, którzy mieli prowadzić, nie pili wogóle. Zauważyłam, że Antonella, Leo, Shakira, Gerard (czyli nasze słynne pary) i, co lekko mnie zdziwiło, Aless i Ney idą na parkiet. Dołączyło do nas jeszcze kilka dziewczyn i też tańczyły ze swoimi chłopakami z Barcy ale jakoś nie złapałam z nimi kontaktu. Może kiedyś się lepiej poznamy na jakimś meczu, kiedy przyjdą kibicować swoim ukochanym. Miałam skryte nadzieje, że Marc mnie poprosi do tańca ale jakoś nie widziałam żadnej jego inicjatywy. Zgadałyśmy się z Rafą, że potańczymy razem.
-Jak on nie chce z tobą tańczyć to jego strata, pokażemy wszystkim, że same się dobrze bawimy - powiedziała pokrzepiająco. I poszłyśmy.
*Aless
Neymar wziął mnie za rękę i poszliśmy tańczyć. Zapomniałam o całym świecie. Świetnie się bawiliśmy, chyba nie znałam nigdy chłopaka, który by tak bobrze tańczył. Byliśmy bardzo blisko siebie ale ja nie czułam się niezręcznie, wręcz przeciwnie.
-Świetnie tańczysz! - powiedział, a ja odwzajemniłam komplement - A co powiesz na wolnego? - dodał. W tym samym czasie zaczęli grać wolniejszy kawałek. Przytuliliśmy się do siebie i kiwaliśmy w rytm muzyki.
-Ney, czuję jakbym cię znała całe życie, tak się cieszę, że cię poznałam - wyznałam. To chyba pod wpływem tej romantycznej chwili.
-Gdybyś wiedziała co ja czuję do ciebie... Nie umiem tego wyjaśnić - powiedział.
-Ty nie umiesz? Spróbuj, może zrozumiem - odparłam zachęcająco. Spodziewałam się, że coś mi odpowie, a po chwili ciszy delikatnie pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam jego pocałunek. To było takie przyjemne uczucie. Oderwaliśmy się w końcu od siebie i kiedy skończył się wolny, wyszliśmy na chwilę na zewnątrz, na klubowy taras.
-Teraz rozumiesz co czuję? - zapytał.
-Rozumiem - odparłam z uśmiechem wtulając się w niego - Jesteś dla mnie bardzo ważny - dodałam.
-Ty dla mnie też, nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty. A teraz... Jesteś tylko moja! - powiedział i wziął mnie na ręce kręcąc się w koło. Zaczęliśmy się śmiać jak zawsze.
-Może zostawię cię trochę dla siostry i brata - dodał wciąż się śmiejąc - Właśnie, może do nich pójdziemy, zobaczymy co się dzieje - zaproponował.
Nic nie odpowiedziałam tylko poszliśmy trzymając się za ręce do stolika. Tam siedziała Rafa i kilku chłopaków ze swoimi wybrankami. Znajomych dziewczyn, An i Bartry nie było, więc siedliśmy obok Iniesty i jego żony Anny i zaczęliśmy pogaduchy.
*An
Kiedy tak tańczyłam z Rafą, zauważyłam Aless i Neya. Pasowali do siebie, wiedziałam co się święci. Po jakimś czasie zniknęli mi z oczu. Z głośników zaczął lecieć wolny. Już miałyśmy siadać, kiedy nagle poprosił mnie do tańca jakiś przystojny, miły Hiszpan. Zgodziłam się, bo nie chciałam go urazić i też chciałam zrobić na złość Marcowi. Widziałam, że nas zauważył i patrzy. Po chwili stał już za moim "partnerem".
-Mało ci dziewczyn, co się jej uczepiłeś? - warknął Bartra.
-Spoko, wyluzuj! - odpowiedział mu, uśmiechnął się do mnie, podziękował i zniknął gdzieś w tłumie. Cieszyłam się widząc zazdrość Marca, jednak wciąż byłam na niego wściekła.
-Co ty robisz? Nie widziałeś, że tańczyłam? - powiedziałam z oburzeniem, którego się nie spodziewałam.
-Nawet go nie znasz! Myślałem, że coś jest między nami, a ty chyba wolisz jakiegoś obcego idiotę! - odparł równie zdenerwowany.
-Też tak myślałam ale jakoś nie wyrywałeś się żeby ze mną zatańczyć, a ten "idiota" miał więcej odwagi od ciebie! - wyrzuciłam mu wszystko. Nic nie mówił tylko na mnie patrzył. I co on sobie myślał? Że to milczenie wszystko załatwi?
-Tak mi zależało, żebyś się mną zainteresował, a ty tylko siedzisz przy tym stoliku... Chyba się nie dogadamy skoro ci nie zależy - dokończyłam i odwróciłam się w stronę stolika, mając nadzieję, że znajdę tam Aless. Nagle poczułam szarpnięcie za nadgarstek. Marc przyciągnął mnie do siebie i pocałował, wcale nie tak jak bym się tego po nim spodziewała. Nie był już taki delikatny. Chyba naprawdę go zdenerwowałam. Nigdy jednak nie pomyślałabym, że ktoś może tak dobrze całować. Kiedy przestał, patrzyłam na niego oszołomiona. Przybliżył się.
-Zależy... - wyszeptał i pocałował mnie delikatnie w czoło. Przytuliłam się mocno do niego. Byłam taka szczęśliwa. Nie wiem jak długo tak staliśmy. Podeszła do nas Antonella z Messim.
-A nie mówiłam? Jesteście razem! - powiedziała radośnie zerkając na Lea. Poszliśmy wszyscy razem do stolika. Wszyscy już tam siedzieli. Wymieniłyśmy z sis porozumiewawcze spojrzenia i po kilku minutach poszłyśmy razem do baru po coś do picia.
-Nie uwierzysz co się stało - powiedziałyśmy chórem i zaśmiałyśmy się. Pozwoliłam jej mówić pierwszej.
-Ney i ja jesteśmy parą, pocałował mnie kiedy tańczyliśmy i pogadaliśmy trochę. Teraz już wszystko jest między nami jasne - powiedziała z uśmiechem. -Teraz ty - dodała zachęcająco. Opowiedziałam jej całą sytuację z hiszpanem i tą kłótnią...
-No i już chciałam odejść, a on mnie pociągnął i pocałował. Myślałam, że jest taki nieśmiały i delikatny ale ten pocałunek pokazał, że jednak ma ten "hiszpański temperament" - opowiedziałam z uśmieszkiem.
-I co? Jesteście razem? - zapytała.
-No... Chyba tak. Kiedy Antonella tak stwierdziła, on nie zaprzeczył jak zawsze, no i powiedział, że mu zależy - odpowiedziałam uśmiechając się. Posiedziałyśmy tak jeszcze chwilę i przyszli po nas Neymar i Marc. Chyba też się już zgadali tak jak my.
-Będziemy się zbierać - powiedział Marc biorąc mnie za rękę. Ney zrobił to samo z Aless i cała paczka wyszła z klubu. Zaczęliśmy się żegnać. Neymar i Aless pocałowali się, chwilkę pogadali cały czas się chicholąc jak to oni, a póżniej on i Rafa pojechali razem do domu. Marc też mnie pocałował. Nie ukrywam, że to bardzo polubiłam bo dobrze mu to wychodziło :).
-Nigdy masz już nie myśleć, że mi nie zależy... Zależy mi na tobie jak na nikim innym - wyznał.
-Mi na tobie też. Przepraszam za dzisiaj... - powiedziałam i przytuliłam się do niego. On uśmiechnął się tylko i staliśmy tak znowu na środku.
-Bartra! Idziesz? - krzyknął Alves. Marc miał się zabrać z nim i z Suarezem do domu.
-No to lecę. Kocham cię - powiedział z uśmiechem i poszedł.
-Ja ciebie też - odpowiedziałam za nim i razem z Aless, Gerardem i Shakirą wróciliśmy do domu. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze po rzeczy Shak do hotelu. Od razu po powrocie poszliśmy spać. Za dużo wrażeń jak na jedną noc...

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 7 ❤

Dojechałyśmy do centrum handlowego, w którym byłyśmy już z Gerardem na poczatku naszego pobytu w Barcelonie. Była jakaś szesnasta i założyłyśmy sobie, że pochodzimy godzinkę i pooglądamy coś. Mierząc ciuchy bawiłyśmy się jak małe dziewczynki. Kupiłyśmy sobie dwie spódniczki, kilka crop topów z długim rękawem, które wprost uwielbiam. Wzięłyśmy też sporo innych drobnych, klasycznych rzeczy, jakieś bluzy, szorty i trochę się nazbierało, ale nie zapłaciłyśmy dużo bo upolowałyśmy wiele promocji nawet po 50%. Poprostu jesteśmy w tym niezłe. Miałyśmy już tylko pójść do drogerii i po coś do jedzenia, kiedy dostałam sms-a od Gerarda:
"Dziś jest impreza w klubie i kilku chłopaków z drużyny będzie. Powiedziałem im, że też przyjdziecie, więc się szykujcie siostrzyczki :p O 20:00 pod domem."
No super. Niecałe 3 godziny przed imprezą on nam mówi, że mamy być gotowe. Nie miałyśmy już lakieru do włosów, więc poszłyśmy kupić. Jeśli chodzi o ubrania, to też szału nie było. Poleciałyśmy do sklepu, który nam się najbardziej spodobał i zaczęłyśmy coś wybierać. Wzięłyśmy sobie fajne białe sandałki. Ja wybrałam do nich białe szorty z wstawkami z koronki i czarną bluzkę na cienkich ramiączkach. Aless wzięła tą samą bluzkę ale białą i do tego ciemne dżinsowe spodenki. Zostały nam 2 godziny. Zaszłyśmy jeszcze na lody o smaku truskawki z mango i poszłyśmy wesoło do samochodu. Dojechałyśmy do domu, rozpakowałyśmy torby i szybko się wykąpałyśmy. Podkręciłyśmy włosy lokówką w grube, luźne loki. Zrobiłyśmy lekki makijaż i pomalowałyśmy paznokcie. Ja na pudrowy róż, a Aless na biały. Ubrałyśmy się w nowe ciuchy. Dobrałyśmy złotą biżuterię i na koniec spryskałyśmy się mocno perfumami Calvina Kleina i Salvattore'a Ferrgamo.
-Ale wyglądasz! - pochwaliłam sis.
-Ty tak samo! Marc padnie, jak cię zobaczy - odwzajemniła komplement.
-On mnie nie podrywa tak jak Ney ciebie. Pewnie dziś znowu będzie się przed tobą popisywał - odgryzłam się.
Z uśmiechami na twarzach zbiegłyśmy na dół. Alessandrze zaczął dzwonić telefon. Jakiś niznany numer. Odebrała.
-Słucham? -powiedziała. - Tak, właśnie się wybieramy - ciągneła dalej -Andrea też, haha, powiedz mu, że nie może się doczekać... No ja też... Okej, widzimy się za 15 minut... Pa! - rozłączyła się. Zgadłam, że to Neymar dzwonił. Pewnie Gerard dał wszystkim nasze numery, to do niego podobne.
-Marc o ciebie pytał - powiedziała, a ja tylko się uśmiechnęłam.
Wyszłyśmy na dwór, naz brat już tam czekał. Miał na sobie ciemne dżinsy i białą koszulę w drobniutkie błękitne paseczki. Ładnie wyglądał. Kiedy nas zobaczył, zagwizdał z aprobatą.
-No, no, jakie ja mam siostry! - powiedział. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Jechaliśmy około 10 minut. Dotarliśmy na miejsce, a wszyscy już na nas czekali. Był Dani, Marc, Ney, Andres, Luis, Leo, Ivan, Xavi i... Rafa -siostra Neymara, Antonella - dziewczyna Messiego i Shakira - dziewczyna naszego bro. Zupełnie o tym zapomniałyśmy, że przecież Gerard z nią jest. Wspominał coś pierwszego dnia, że wróci niedługo z trasy koncertowej ale nie pamiętałyśmy później o tym. Przywitaliśmy się, poznałyśmy dziewczyny. Były bardzo fajne. Pochwaliły nasze stylizacje. Zaczęliśmy rozmawiać.
-To którzy z naszych chłopców już wam zawrócili w głowie? - zapytała Shakira. Neymar podszedł do Aless, złapał ją w talii i powiedział:
-Ja! Oszalała na moim punkcie - śmiał się.
-No pewnie, wprost nie mogę bez ciebie żyć! - odpowiedziała z sarkazmem Aless też się śmiejąc.
-A ty Andrea? Który cię zaklepał? - zapytała Rafa. Chłopaki wybuchli śmiechem.
-Wyobraź sobie, nasz Marc zakochał się w An, ale się nie chce przyznać - powiedział Gerard roześmiany, całując Shakirę w policzek. Zarumieniłam się kiedy nawiązałam kontakt wzrokowy z Bartrą. On się uśmiechnął, a Antonella wyczuła co się dzieje.
-Ale jej on się chyba też podoba co nie? - powiedziała potrząc na stojących razem Neya i Aless.
Oni zaczęli się jak zwykle śmiać i nic nie odpowiedzieli. Czułam się jak małe zagubione dziecko. Na szczęście Marc mnie uratował. Podszedł do mnie, wziął za rękę i powiedział do wszystkich:
-Idziemy? Nie chce mi się już z wami gadać, bo i tak wszystko wiecie lepiej - miał trochę groźną minę, ale to sprawiło, że był jeszcze bardziej przystojny. Roześmiani weszliśmy do środka. Dziewczyny chciały pójść potańczyć w damskim gronie, więc ja i Aless poszłyśmy z nimi.
-Dziękuję - szepnęłam do Marca kiedy puściłam jego rękę idąc na parkiet. Wtedy poczułam jakie miał ładne perfumy, aż mnie dreszcz przeszedł.
-Zawsze do usług - powiedział mi na ucho. -Ładnie pachniesz - dodał. Chyba czytał mi w myślach.
-Ty też - odpowiedziałam z uśmiechem i pobiegłam do dziewczyn. Dzięki niemu od razu polepszył mi się dodatkowo humor. Tańczyłyśmy z Aless obok dziewczyn i raz po raz gadałyśmy coś o chłopakach. Wydawało mi się, że już niedługo, a ona i Ney będą parą, a może nawet już są, bo on sam przyznał przed klubem, że mu się podoba i stali koło siebie jak para. Czułam, że na tej imprezie wiele się jeszcze wydarzy ale oddałam się w rytm muzyki myśląc tylko o tym, żeby dobrze się bawić z sis i nowymi przyjaciółkami.